
III Zjazd we Włoszczowie dnia 11 września 2004 r
Skąd ten młyn? Jak przystało na rodowitych synów młynarzy Pytlewskich dwóch braci Kazimierz i Jan w kwietniu 1930 r zakładają spółkę na budowę młyna we Włoszczowie. Przez dwa lata budują młyn z pełnym wyposażeniem oraz elektrownię, która jest niezbędna do normalnego funkcjonowania młyna.. Równocześnie z budową młyna zakupiono gotowy, bardzo funkcjonalny dom mieszkalny, który zmontowano tuż obok młyna. Całość oddano do użytku w 1932 r. Różne "wzloty i upadki" przechodził ulubiony, nowoczesny młyn włoszczowski, ale o tym już opowiemy w większym opracowaniu.
Zaproszenie
Wspominając dawne rodzinne zjazdy, które odbywały się jak przystało na młynarzy w dzień Świętego Marcina - Krystyna i Lucjan Pytlewscy postanawiają zaprosić Rodzinę na kolejny Zjazd, tym razem do Włoszczowy. Zaproszenie takowe skierował Lucjan do uczestników zjazdu rodzin Konopackich i Pytlewskich, który w roku 2003 odbywał się w przepięknej scenerii starej, olbrzymiej siedzibie Konopackich pod starym dębem, którego właśnie nazwaliśmy "Feliks". I tak "dobry duch" poprzednich zjazdów Basia Kłosowicz-Krzywicka przekazała w ręce Lucjana losy następnego zjazdu.
Zjazd pod jabłoniami
Rozesłano zaproszenia. Spodziewaliśmy się około 100 osób, ale gdy ciągle się rodzina zgłaszała- już przy 150 osobach musieliśmy zakończyć przyjmowanie zgłoszeń ze względów organizacyjnych. Spóźnionych zapraszaliśmy już na następny zjazd.
Dnia 11 września 2004 r. już od godz.8.30 Rodzina przybywała na miejsce spotkania do Włoszczowy obok młyna. Pogoda - wyśmienita !
W sadzie pod jabłoniami Lucjan z rodziną ustawił stoły i ławy biesiadne, chociaż główny posiłek - obiad zjedliśmy w greckiej tawernie" Akropolis".
Tym razem liczniejsza była grupa Pytlewskich, którzy przybyli z różnych stron Polski, Niemiec i Francji. Witając zebrane tak liczne grono rodzinne Lucjan ze szczególną serdecznością powitał nestorkę Rodu Natalię z Pytlewskich-Więckowską, która w październiku b.r. kończy 95 lat! Wręczając Jej specjalnie na tą okoliczność przygotowany dyplom oraz bukiet ulubionych róż życzył Cioci Natalii, jak ją nazywamy dalszego tak dobrego zdrowia i kondycji, oraz dalszego uczestnictwa w naszych zjazdach. Z radością też powitaliśmy "odnalezioną" dużą gałąź Radwanów-Pytłewskich oraz Pytlewskich ze Skarżyska. Ze strony Konopackich powitaliśmy uczestniczących po raz pierwszy w naszych zjazdach Elżbietę i Michała P. z Łodzi.
Olbrzymi plac przy domostwie Lucjana ledwo pomieścił nasze samochody - było nas 168 osób!
Uczestnicy zjazdu z ciekawością studiowali 11 metrowe drzewo genalogiczne zawieszone na przybudówce do stodoły (wersja robocza) Rodu Pytlewskich, które ze względu na ciągle dopływające wieści o nowych członkach Rodu udało mi się zakończyć na parę godzin przed zjazdem. Obok zawieszono równie olbrzymie drzewo Rodu Konopackich.
Na poprzednich zjazdach mówiono o Konopackich, a na zjeździe we Włoszczowie uzupełniono wiadomości o Pytlewskich.
Barbara Kłosowicz-Kr:zywicka zapoznała rodzinę z projektem strony intemetowej, która niebawem będzie uruchomiona. Nie lada zaskoczeniem był dla nas olbrzymi rożen ustawiony do pieczenia kiełbasek specjalnie na zjazd przygotowanych przez włoszczowskich masarzy - pyszne! Lucjan po mistrzowsku rozpalił węgiel drzewny, a później czterech panów, którzy na co dzień nie mają nic wspólnego z kucharzeniem piekło, przypalało i rozdawało kiełbaski. Wieczorem rozpalono olbrzymie ognisko okolone olbrzymimi tykami, które było dziełem Harcmistrza Lucjana. Rodzina zasiadła w półkolu i przy trzaskających iskrami polanach zaczęły się wieczorne śpiewy. Echo niosło w dal nasze śpiewy, gdyż głosy mamy donośne.
Przy gasnącym już ognisku zaśpiewano smutną pieśń "Upływa szybko życie". Rozjechaliśmy się z żalem do domów, by znów za rok się spotkać.
Uzgodnienia:
Uzgodniono, że następny zjazd powinien być już dwudniowy, bo żal tak szybko się rozstawać.
Będzie dwudniowy.
Kielce, dnia 22 września 2004 r.
Kornelia z Pytlewskich - Major
|