logo

IV Zjazd w Sielpi Wielkiej k/Końskich 2005

Drugi dzień Zjazdu - 04.09.2005r

Mglisty poranek w drugi dzień Zjazdu zapowiadał zmianę pogody. Krystyna i Lucjan Pytlewscy na pewno wstali dzisiaj bardzo wcześnie, bo już o godz. 7.00 Krysia poinformowała mnie, że w amfiteatrze na scenie jest już przygotowany ołtarz do mającej się odbyć mszy polowej. Tuż przed 8.00 przybył ksiądz Tomasz Janicki z Parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy z Końskich. Zapytał, czy jest ktoś kto chce się wyspowiadać ? Zgłosiły się dwie osoby. Był przez moment problem- nie ma konfesjonału. Ksiądz rozwiązał ten problem natychmiast: odwrócił się w stronę skupiska drzew, obok stanęła spowiadająca się. Druga osoba tak samo się spowiadała.
Gdy zaczynała się msza św. słońce zaczęło mocniej przygrzewać. Z jeziora unosił się opar. Przyroda w naturalny sposób uzupełniła naszą dekorację stwarzając filmowy plener. W skupieniu słuchaliśmy homilii, gdy rozległo się głośne stukanie w drzewo. Potem jeszcze raz, drugi, trzeci- dzięcioł odzywał się między przerwami jakie Ksiądz czynił w czasie kazania. Msza polowa odprawiona w naszej intencji w niebywałej scenerii na długo pozostanie w naszej pamięci.. Pokrzepieni Słowem Bożym i Błogosławieństwem- jakiego udzielił nam Ksiądz Tomasz Janicki w skupieniu wracaliśmy z amfiteatru do ośrodka na niedzielne śniadanie. Po śniadaniu Rodzina spacerowała po lesie, część obsiadała ławy i stoły na zewnątrz budynków przy tych osobach, które przywiozły ze sobą stare albumy ze starymi zdjęciami. Nadal Rodzina integrowała się w różny sposób np. Elżbieta Pytlewska z Paryża pływała rowerem wodnym z Agnieszką Nawrocką./linia Konopackich/ z Warszawy .Ela pedałowała, a Agnieszka się opalała. .
Marek Radwan-Pytlewski i Włodek Koperkiewicz opowiadali ciekawe historie z podniebnych lotów, albowiem są pilotami. W naszej Rodzinie jest to chyba popularne hobby naszych panów, gdyż kilka osób posiada licencję pilota, a niektórzy nawet zawodowo latali na liniach LOT-u. Wspomnieniom o dawnych dziejach Rodziny nie było końca, gdy osoby troszkę wcześniej urodzone wspominały swoje rodzinne domy, zjazdy, zwyczaje, a nawet potrawy które serwowano w ich domach. Ja to skrzętnie notowałam tak aby nic nie pominąć przy spisywaniu dziejów rodziny.
O godz.12.30 zebrała się grupa łączników, aby ustalić termin i miejsce następnego zjazdu. Z przeprowadzonych rozmów z Rodziną, oraz wpisów do kroniki IV Zjazdu jasno wynikało, że Zjazdy mają być zwoływane co roku, a nie tak jak zasugerowałam co 2 lata i w tym miejscu, gdzie teraz jesteśmy. Nie pozostawało nam nic innego jak obwieścić Rodzinie na niedzielnym obiedzie, że Zjazd odbędzie się za rok w tym samym miejscu,. Po zjedzonym obiedzie, gdy Rodzina delektowała się wspaniałymi ciastami w imieniu mojego męża Zbigniewa i swoim pożegnałam wszystkich i podziękowałam za liczne przybycie na Zjazd. Do zobaczenia za rok………….

Od godz.16.00 miesjce Zjazdu pustoszało. Jeszcze zrobiliśmy ostatnie zdjęcia przy zdejmowaniu transparentu. Potem już tylko z Elą Konopacką i Michałem Panfilem zdjęliśmy resztę lampionów,które nie spłonęly. A jak było pusto - głucho- gdy jako ostatni wyjeżdżaliśmy z gościnnej Sielpi !

PODZIEKOWANIA :

Harcmistrzowi Rafałowi Wąsikowi- kierownikowi ośrodka ZHP w Sielpi, Oraz jego zastępcy za oddanie w nasze władanie ośrodka na dwa dni I stałą pomoc administracyjną,
Szefowi Kuchni i jego personelowi, że nas dobrze żywili /wszystko smaczne/
Stwórcy, że nam dał doskonałą pogodę
Uczestnikom, że nie przysparzali kłopotów
Mojemu mężowi Zbigniewowi, oraz Krystynie i Lucjanowi Pytlewskim, którzy cały czas byli ze mną i we wszystkim mi pomagali.

Kornelia Pytlewska - Major

strony: 1 2 3 4 5